Żydowskie/Gojowskie

0


Tak się ładnie składa, że z dalekiej krainy, gdzie drzewa z zielonych robią się czerwone/żółte/brązowe, a dzieciarnia masowo ograbia kasztanowce z kasztanów na potrzeby różne, przysłał mi rzeczony Narzeczony książkę Zadie Smith. Czytam sobie Łowcę autografów i tak się składa, że tam jest bardzo dużo o Żydach i rzeczach żydowskich kontra (lub też na zasadzie uzupełnienia) gojowszczyźnie ( gojowszczyzna pura y dura, jak mawiają potomkowie Iberów, Wizygotów, Arabów etc.). Czytam sobie, czytam, a tu nagle rzeczywistość zapętla się a ja ląduję w centrum dowodzenia absurdu, który przypomina swoją konstrukcją dowcip z czasów postguerry (II WŚ, gdzie spotyka się Polak, Niemiec i Rusek). Wchodzę oto do mieszkania Włoszki, gdzie wita mnie znajomy z Guatemalii oraz Brazylijska Żydówka. Wymiana ukłonów, buziaczków (od lewej do prawej), a potem pada wymierzone we mnie pytanie: Kassha, jesteś z Polski. Polacy zabijali Żydów. I co teraz? Odpowiadam niby żartem – niby serio, trochę z marszu, bo nie mam gotowego zestawu ripost na tę okazję, że niby mordowali, ale przecież też pomagali, a w ogóle to może z pretensjami do Niemców. Cóż moja skromna osoba ma do tego wszystkiego? Czemu nie odpowiadam czegoś w stylu: A WY MORDUJECIE PALESTYŃCZYKÓW. Nie wiem, no nie wiem. No bo co tu odrzec? Że zawsze jest trochę świń i trochę aniołów w społeczeństwie? Że kraje, które szczycą się multkulturowością miewają do zaprezentowania także mnóstwo napięć i konfliktów? I czy ja do diaska, odpowiadam za naród Polski osobiście?! Jedziemy dalej, refleksję zostawiam na boku.
Dzień drugi. Spożywamy posiłek na spokojnie, od tak sobie niedzielnie. Dziewczę nie odpuszcza i cały czas nadaje o Polsce. Trzeba zaznaczyć, że widzi także pozytywy! Na przykład, w Warszawie, mamy zajebistą Sephorę!!! Taką dwupiętrową. Wiesz, Kasha?! No wiem, Sephorę lubię zwłaszcza, jak za moje zakupy płacą Szanowni Rodzice. Znajdujemy więc coś, co nas łączy! Ale historia toczy się dalej, bo wiesz Kashaaa, my poszłyśmy do tej Sephory przed wizytą w Majdanku, wymalowałyśmy się i było ekstra, no bo wiesz Kasha, nigdy nie wiadomo, czy tam za rogiem w obozie nie ma przypadkiem jakiegoś pięknego Polaka. No więc zatyka mnie, oburzam się we wewnętrznie, że niby obóz i Sephora. Pytanie jest warte rozważenia – czy można mieć makijaż podczas zwiedzania obozu koncentracyjnego? Nie wiem, doprawdy. Otóż tutor mojej koleżanki w bluzce z gwiazdą Dawida, odrzeka, iż nie. Oburzony jest na nią i jej koleżanki, że z wyrazistym makijażem idą oglądać Majdanek. Jakby na to spojrzeć z innej strony, to właściwie dlaczego nie? A dlaczego tak? Nie wiem, nie wiem doprawdy. Kashaaa i piękną macie starówkę w Warszawie i w Krakowie też, o zobacz to są moje zdjęcia z getta, a w ogóle to pokazywali mnie palcami, jak miałam koszulkę z gwiazdą, pokazywali mi fucka’a, wiesz Polacy to straszni antysemici. Słucham, a myślami jestem przy artykule z Polityki (Edyta Gietka „Głosy”) no i nie wiem, co począć, a rzecz się w końcu dzieje. W ogóle przesympatyczne i ciepłe było to dziewczę, bardzo kontaktowe, dobrze się gadało. Dzięki dwójce z Ameryki Południowej dowiedziałam się, jakie pokłady drive-thru się jeszcze na nas czają, banki, apteki, wszystko! No, ale to dygresja jeno, bo cóż jeszcze? Co z tym makijażem? Myślę, myślę sobie i wspominam, czy podczas wizyty w miejscu, gdzie Pol Pot więził i torturował własnych obywateli, czy kiedy robiło mi się niedobrze na widok pewnego specyficznego łóżka przystosowanego do zadawania bólu, czy wtedy miałam na sobie makijaż? Chyba nie, a jeśli tak to, co? Skąd więc to zaskoczenie/przeskoczenie Majdanek – Sephora mnie jakoś tak wzięło? Może niesłusznie jednak.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET