Nie ma ogarniania feministycznych Internetów bez komiksów Kasi Babis, czyli Kiciputka. Wie to każda osoba, która szukała odpowiedzi na nieśmiertelny żart o wnoszeniu lodówki na piąte piętro. A jeśli ktoś jeszcze nie zna komiksów Kiciputka, to może kojarzy Kasię jako polityczkę Partii Razem, działającą w Lublinie. W każdym razie jest to miła okazja, żeby się poznać. Miałyśmy okazję razem potańczyć w jedynej knajpie we Wrocławiu, gdzie wciąż jeszcze można palić. Nazwę można podawać w komentarzach, do wygrania nie ma nic.
- Kim jest Kasia Babis? Kiciputkiem? Artystką? Polityczką?
Jeśli zrobić jakiś wykres z procentami to chyba artystką… ale nikt chyba nie jest tak do końca tylko czymś jednym. Na pewno ja tak nie mam. Jako Kiciputek jestem najbardziej rozpoznawalna. Jako artystka-malarka, autorka książek dla dzieci, podobno wystartowałam obiecująco. W pisaniu mam dużo niespełnionych aspiracji. Polityka wyszła mi „przy okazji” i może jakoś określi moją dalszą przyszłość – ciężko mi ocenić, jakie ambicje będę miała w życiu za dwadzieścia lat. Trochę nieśmiało myślę o półprofesjonalnym modelingu. Można by pomyśleć, że czepiam się zbyt wielu rzeczy na raz, ale staram się coś robić porządnie, jak już się za to łapię i myślę, że potrafię zdiagnozować słomiany zapał.
- Czy trudno jest być kobietą w świecie komiksu?
Na pewno trudno jest być młodą kobietą w świecie komiksu. Nie mogę powiedzieć, żeby koledzy komiksiarze (w większości, bo to jednak mocno zdominowane przez mężczyzn środowisko) byli dla mnie kiedykolwiek specjalnie niemili czy wprost seksistowscy. Ale bardzo często jestem, choć na pewno nie złośliwie, to jednak protekcjonalnie traktowana. Z perspektywy czasu widzę też, że na wiele eventów w świecie komiksowym załapałam się raczej jako osoba towarzysząca znanego komiksiarza niż artystka.
- Dlaczego zaangażowałaś się w politykę?
Żeby mieć jakąś odpowiedź na pytanie „a co ty zrobiłaś w tej sprawie oprócz napisania statusiku na fejsie?”. Działanie w ramach partii stwarza dla mnie najbardziej bezpośrednie możliwości działania i realnego wpływu na rzeczywistość. Zamiast czekać aż inni stworzą porządny program, na który mogłabym zagłosować, postanowiłam sama zaangażować się w jego tworzenie.
- Czy czujesz się gwiazdą Internetów i jak sobie radzisz z negatywnymi komentarzami, hejtem oraz trollami?
Czasami trochę się czuję, kiedy przypadkowi ludzie rozpoznają mnie na ulicy, albo w klubie. Ale potem przypominam sobie co znaczy internetowa sława wobec mainstreamu i że istnieje filmik na youtubie o wyciskaniu pryszcza, który ma miliony więcej wyświetleń niż to, co ja tworzę. Na hejt i trolling miałam zawsze jakąś dużą wrodzoną odporność i zachowuję dystans. Ostatecznie można się w końcu z nimi rozprawić po prostu wyłączając komputer.
- Jesteś feministką? A jeśli tak, to dlaczego? Komu potrzebny jest feminizm?
Jestem feministka, bo chcę równych praw i równego traktowania. Tylko tyle i aż tyle. Komu to jest potrzebne? Długo by wymieniać. Matkom bez dostępu do żłobków, przedszkoli, bez równych szans na rynku pracy. Ofiarom gwałtu i przemocy, obwinianym za wyrządzoną im krzywdę. Wszystkim kobietom, którym ogranicza się ich prawa reprodukcyjne. Kobietom i mężczyznom wpychanym w krzywdzące patriarchalne schematy. Kobietom uciskanym przez niesprawiedliwe prawa opresyjnych systemów i rządów. Lista jest długa. Mamy co robić.
P.S. Kasia sama podesłała mi swoje zdjęcie jako jaszczurczej wiedźminki, żeby nie było! 😉
piątek, 17 czerwiec, 2016 o godzinie 22:52
Wiecie czemu w Polsce nie używa się za często wyrażeń: dyrektorka, polityczka… tylko utrzymuje się męską formę? to rodzaj seksizmu i próba uświadomienia kobietom, że lepiej impasuje rola dyrektorowej niż Dyrektorki… no chyba, że w szkole… że też Czesi nie mają tego problemu – mają żeńskie formy i jakoś świat się z tego powodu nie wali…
wg mnie używanie żeńskich form zawodów – jeśli są wykonywane przez kobietę powinno być naturalne.
A Kiciputka uwielbiam – tak trzymaj dziewczyno!
środa, 15 czerwiec, 2016 o godzinie 13:54
„Potańczyć we jedynej we Wrocławiu” i serio używasz tworu polityczka? Kobieta może być politykiem, tak jak może być doktorem. I nie wiem co ma na celu ten zabieg feminizowania niektórych słów…
A Kiciputka bardzo lubię i staram się śledzić jej twórczość na bieżąco.
środa, 15 czerwiec, 2016 o godzinie 16:39
Co do błędu w zdaniu, to zaraz poprawię, dzięki. Słowa typu polityczka, dyrektorka czy lekarka istnieją w języku polskim i nie są żadnymi „towarami”. Jeśli nie wiesz dlaczego feministki chcą używania „damskich końcówek” to radzę polecam tekst Agnieszki Graff.
http://codziennikfeministyczny.pl/graff-zenskich-koncowkach-raz-jeszcze-miejmy-nadzieje-ze-ostatni/
czwartek, 15 grudzień, 2016 o godzinie 09:58
Zabieg feminizowania słów ma na celu to, żeby pokazać, że na świecie- prócz mężczyzn- istnieją też kobiety. I wykonują zawody, w których do niedawna byli w większości, lub wyłącznie mężczyźni i dlatego żeńskie odmiany nazwy zawodu są dla nas nowością. Bo przecież sprzątaczka jakoś nie razi, prawda?